Ze spuszczoną głową, postanowiłam raz na zawsze się z nim pożegnać.
- Harry, ja muszę odejść, proszę pozwól mi, tak będzie lepiej, znajdziesz inną, lepszą ode mnie dziewczynę, taką, która będzie na ciebie zasługiwała. - powiedziałam z trudem hamując łzy spływające po moich policzkach.
- Nie, nie chcę innej, chcę ciebie, tylko ciebie kocham. - protestował.
pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam odchodzić, ale wiedziałam, że muszę, chciałam tylko oszczędzić nam obojga przykrości.
- Harry, ja ciebie też bardzo kocham, zupełnie zmieniłeś moje życie, nawet sobie nie wyobrażasz, jak jestem ci wdzięczna.
- To dlaczego chcesz mnie odpuścić? - zapytał spoglądając na mnie swoim przeszywającym wzrokiem, wzrokiem pełnym smutku, żalu i cierpienia.
- Nie chcę, Harry, nie chcę, ale wiem, że muszę, jestem dla ciebie tylko przeszkodą, kiedyś sam dojdziesz do wniosku, że dobrze wybraliśmy, rozstając się, a teraz pozwól mi odejść.
- Nie, nie pozwolę, rozumiesz!
- Tak będzie lepiej, uwierz mi.
- Oboje będziemy cierpieli, to dla ciebie znaczy lepiej? Jak tak, to proszę, nie będę cię zatrzymywał! - krzyknął, wstając z kanapy
- Zrozum...- nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Nie, nie zrozumiem, kocham cię i będę o ciebie walczył! - podnosił głos.
- Harry, ale ja...- nie pozwalał mi dojść do słowa.
- Chcesz, chcesz to odejdź, odejdź, jeśli nic dla ciebie nie znaczę! - jeszcze tak złego, nigdy go nie widziałam. Chodził po salonie, machając w powietrzu rękami. Wiedziałam, że jest mu ciężko, ale mi też było. Nie zniosłabym widoku jego z inną.
Zaczęłam zastanawiać się, czy faktycznie dobre robię, czy muszę odchodzić i tym samym krzywdzić nas obojga. A jeśli on ma rację?
- Jak nie zostaniesz tu dobrowolnie, to zostaniesz siłą, rozumiesz? - podszedł do mnie i przyciągnął do siebie.
- Nie możesz mnie tu więzić...- szepnęłam wtulając się w niego, tak mocno, jakby to był ostatni raz, kiedy go widziałam.
- Mogę, wszystko mogę. - powiedział już spokojniej, składając delikatne pocałunki, na mojej szyi, a potem obojczyku.- nie zniósłbym twojego odejścia, nie zniósłbym rozłąki z tobą Diana - szepnął odpychając mnie na tyle, abyśmy mogli spojrzeć sobie prosto w oczy.
- Nie mógłbym żyć bez ciebie - powiedział, splatając nasze palce.
Wziął w swoją rękę moją dłoń i złożył na wewnętrznej jej części krótki pocałunek.
Zrozumiałam, że ja też nie mogłabym bez niego żyć, że nie potrafiłabym przechodzić obok niego obojętnie i pracować dla niego jako służąca.
Dlaczego życie jest aż tak trudne?
*********************************************************************************
Bardzo przepraszam, za tak długą nieobecność, od teraz to się zmienia, obiecuję. Wiem, że rozdział jest bardzo krótki, ale jutro pojawi się rozdział 41!
6 kom = next ;)