sobota, 21 lutego 2015

Rozdział 40

Ze spuszczoną głową, postanowiłam raz na zawsze się z nim pożegnać.
- Harry, ja muszę odejść, proszę pozwól mi, tak będzie lepiej, znajdziesz inną, lepszą ode mnie dziewczynę, taką, która będzie na ciebie zasługiwała. - powiedziałam z trudem hamując łzy spływające po moich policzkach.
- Nie, nie chcę innej, chcę ciebie, tylko ciebie kocham. - protestował.
pokręciłam przecząco głową. Nie chciałam odchodzić, ale wiedziałam, że muszę, chciałam tylko oszczędzić nam obojga przykrości.
- Harry, ja ciebie też bardzo kocham, zupełnie zmieniłeś moje życie, nawet sobie nie wyobrażasz, jak jestem ci wdzięczna.
- To dlaczego chcesz mnie odpuścić? - zapytał spoglądając na mnie swoim przeszywającym wzrokiem, wzrokiem pełnym smutku, żalu i cierpienia.
- Nie chcę, Harry, nie chcę, ale wiem, że muszę, jestem dla ciebie tylko przeszkodą, kiedyś sam dojdziesz do wniosku, że dobrze wybraliśmy, rozstając się, a teraz pozwól mi odejść.
- Nie, nie pozwolę, rozumiesz!
- Tak będzie lepiej, uwierz mi.
- Oboje będziemy cierpieli, to dla ciebie znaczy lepiej? Jak tak, to proszę, nie będę cię zatrzymywał! - krzyknął, wstając z kanapy
- Zrozum...- nie dokończyłam, bo mi przerwał.
- Nie, nie zrozumiem, kocham cię i będę o ciebie walczył! - podnosił głos.
- Harry, ale ja...- nie pozwalał mi dojść do słowa.
- Chcesz, chcesz to odejdź, odejdź, jeśli nic dla ciebie nie znaczę! - jeszcze tak złego, nigdy go nie widziałam. Chodził po salonie, machając w powietrzu rękami. Wiedziałam, że jest mu ciężko, ale mi też było. Nie zniosłabym widoku jego z inną. 
Zaczęłam zastanawiać się, czy faktycznie dobre robię, czy muszę odchodzić i tym samym krzywdzić nas obojga. A jeśli on ma rację?
- Jak nie zostaniesz tu dobrowolnie, to zostaniesz siłą, rozumiesz? - podszedł do mnie i przyciągnął  do siebie.
- Nie możesz mnie tu więzić...- szepnęłam wtulając się w niego, tak mocno, jakby to był ostatni raz, kiedy go widziałam.
- Mogę, wszystko mogę. - powiedział już spokojniej, składając delikatne pocałunki, na mojej szyi, a potem obojczyku.- nie zniósłbym twojego odejścia, nie zniósłbym rozłąki z tobą Diana - szepnął odpychając mnie na tyle, abyśmy mogli spojrzeć sobie prosto w oczy.
- Nie mógłbym żyć bez ciebie - powiedział, splatając nasze palce. 
Wziął w swoją rękę moją dłoń i złożył na wewnętrznej jej części krótki pocałunek. 
Zrozumiałam, że ja też nie mogłabym bez niego żyć, że nie potrafiłabym przechodzić obok niego obojętnie i pracować dla niego jako służąca. 
Dlaczego życie jest aż tak trudne?


*********************************************************************************
Bardzo przepraszam, za tak długą nieobecność, od teraz to się zmienia, obiecuję. Wiem, że rozdział jest bardzo krótki, ale jutro pojawi się rozdział 41! 
Zapraszam na mojego drugiego bloga >>> KLIK <<<
6 kom = next ;)

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 39

Wbiegłam do apartamentu i zamknęłam za sobą drzwi. Usiadłam na kanapie i wybuchnęłam płaczem. Znów ma przeze mnie problemy, znów kłóci się z przyjaciółmi, znów rujnuję mu życie...
Powinnam jak najszybciej się od niego wyprowadzić, powrócić do pracy i wrócić do normalnego życia, bez niego, bez jakichkolwiek luksusów, powrócić do conocnego płakania i bania się następnego dnia...
Rozejrzałam się po pokoju, a łzy jeszcze bardziej cisnęły mi się do oczu. Muszę odejść, muszę...
Po chwili drzwi się otworzyły i do środka wszedł Harry.
Posadził mnie sobie na kolanach i mocno mnie przytulił.
- Hazz, ja..ja przepraszam - wyjąkałam ściskając w dłoni kawałek jego czarnej bluzy.
- Nie masz za co, kotku. To ja powinienem to zrobić. Gdybym tylko wiedział... mogłem się domyślić. - jeszcze mocniej zacisnął uścisk
- Harry, ja tak nie mogę, nie mogę tutaj być - powiedziałam ocierają spływające po moich bladych policzkach łzy.
- Możesz, musisz, czy ty nie rozumiesz, że cię kocham, kocham rozumiesz?
- Ja też cię kocham, ale czy ty nie rozumiesz, że nie mogę stawać międziy tobą, a twoim otoczeniem?
- Nie stajesz, Diana, nie będę cię zatrzymywał na siłę, bo chcę dla ciebie jak najlepiej, ale błagam, blagam zostań ze mną, bez ciebie moje życie nie ma sensu - odpowiedział
Opuściłam głowę i tym razem pozwoliłsm słonym łzom wyjść na wierzch. Nie mogłsm ich dłużej w sobie tłumić. Z jednej strony on, miłość mojego życia, wszystkie moje marzenia, a z drugiej świadomość tego, że nie powinnam. Nie powinnam nigdy pozwalać mu się do mnie zbliżyć, a teraz? Teraz jest za późno... Jeśli odejdę, stracę go na zawsze, a nie wytrzymam, widoku go z inną. Jeśli zostanę, on kiedyś dojdzie do wniosku, że cały ten nasz związek to pomyłka i mnie pozostawi. Pozostzwi mnie prędziej, czy później i oboje będziemy cierpiej dwa razy bardziej. Dlatego to ja muszę to skończyć, jako pierwsza i koniec...
Nadal ze spuszczoną głową, nie patrząc mu w oczy postanowiłam mu to wszystko powiedzieć.
- Harry, ja muszę....

    KONIEC ROZDZIAŁ
Jak Wam się podoba? Po kilku dniowej przeprwiej powracam z nowym, 39 rozdziałem. Musiałam zrobić sobie krótką przerwę, aby ogarnąć życie i zrobić wielkie wejście z nowymi pomysłami. Więc tak
5 kom = next
Zapraszam także na mojego nowego bloga
obietnicazycia.blogspot.com
Oraz blogi mojej najlepszej przyjaciółki Mai ♡♡♡
http://the-dark-side-oflife.blogspot.com/?m=1
                 i
http://niallandlili.blogspot.com/

sobota, 27 grudnia 2014

Serdecznie zapraszam! Proszę przeczytajcie to!

Postanowiłam założyć nowego bloga. Wiem, że nie powinnam tego tu pisać, ponieważ dostęp do bloga mają osoby, z mojej klasy, no ale..
To tak, TEGO BLOGA NIE USUWAM I NIE KOŃCZĘ!
Będę prowadziła dwa.
Mała zapowiedź, mam nadzieję, że ten równie bardzo się Wam spodoba i także będziecie go czytały.

Nikt nie ma pojęcia, o poważnych problemach Rosie i strasznej przeszłości Harry’ego. 

Pewnego dnia spotkają się i ich życie wywróci się do góry nogami. Zostaną najlepszymi  

przyjaciółmi, wydawałoby się, że na zawsze, ale czy na pewno? Otworzą się przed sobą i 

zawrzą między sobą pewną przysięgę… czego ona będzie dotyczyła? Co zmieni w ich 

życiu? I jak bardzo ważna ona dla nich będzie? Tego dowiesz się czytając kolejne 

rozdziały 

mojego nowego opowiadania o Harry"m i Rosie Przysięga serdecznie zapraszam 

Nowy Blog! Przysięga


Jeśli Ci się spodoba, zapraszam do grupy na fb dla stałych czytelników 
Przysięga - fan fiction

Serdecznie zapraszam do dodawania się do grupy tu macie też link do mojego fb:
                                   Martyna Gazda facebook

piątek, 26 grudnia 2014

Rozdział 38

Zbiegłam po schodach i już byłam pod drzwiami kuchni, gdy niechcący wpadłam na pana Tomlisnon'a.
- O, znów się spotykamy, cóż za zbieg okoliczności - powiedział ironicznie
Spojrzałam na niego. Miał podbite oko i wiele ran na policzkach.
Tamtym razem chłopak im przeszkodził, teraz znów mają szansę mnie skrzywdzić... Za pewnie ją wykorzystają...
Łzy napłynęły mi do oczy, a oddech stał się płytszy, nie miałam pojęcia co zrobić. Uciekać...? Nie to jest nie możliwe, jest ode mnie dwa razy jak nie więcej szybszy... Zacząć krzyczeć....? To też nie wchodzi w grę, Harry jest na górze, nie ma mowy nawet, żeby usłyszał... Co mam teraz począć?
- Idziesz ze mną, tym razem się policzymy! - krzyknął i mocno ścisnął mój nadgarstek. Mocniej niż poprzedniego dnia pan Malik.
Zaczął ciągnąć mnie na parter, gdzie znajdowała się sala tortur.
- Muszę zadzwonić do chłopaków - powiedział i wyjął z kieszeni koszuli telefon. - tylko spróbuj uciec, a przyrzekam jutra nie dożyjesz - ostrzegł mnie
Odszedł troszkę na bok, ale ciągle na mnie spoglądał.
W tym momencie przypomniałam sobie słowa Harry'ego.
,, Teraz możesz, tylko weź ze sobą telefon i uważaj na siebie kotku "
Przecież wzięłam komórkę, krzyknęłam w myślach. Pojawił się choć cień nadzieji, że Harold tym razem też zdoła mnie ocalić. Zerknęłam kątem oka, czy pan Louis nie patrzy w moją stronę. Najwidoczniej coś się stało, bo był tak pochłonięty rozmową, że zupełnie o mnie zapomniał. W moim umyśle powstał nowy plan działania. Powoli odejdę, jak gdyyby nigdy nic, może się nie zorientuje i uda mi się dotrzeć do ukochanego przed panem Tomlinson'em. Wtedy będę bezpieczna, przecież Hazz nie pozwoli mnie skrzywdzić...
Jednak coś mnie przed tym powstrzymywało.
Czas mija nieubłaganie. Dzwioń Diana, nie ma czasu! Pomyślałam i w jednej chwili wyjęłam smartfona. Schowałam go za plecami i wybrałam numer chłopaka, po kilku sygnałach się rozłączyłam, bo jak by odebrał, to nawet nie chcę myśleć co by się stało dalej. Powiem tyle, na sto procent nie zdążyłby mnie uratować...
Wsadziłam telefon spowrotem do kieszeni i czekałam nz wybawienie.
Nie było go i nie było... Postanowiłam wprowadzić w życie plan B.
Pocichutku, dosłwnie bezszelestnie zmierzałam ku schodom, prowadzącym do apartamentu. Na początku wszystko szło świetnie, ale kiedy postawiłam nogę na pierwszym stopniu...
Zaczęła się kolejna walka...
Harry zszedł na dół. Ujrzał mnie i podbiegł do mnie. Zauważył też, że cała się trzęsę i mam łzy w oczach.
- Co się stał, Diana? - pytał z przerażeniem w oczach.
- P-p-parz - wyjąkałam i wtuliłam się w niego.
Dopiero teraz spostrzegł swojego 'przyjaciela'.
- Co ty jej chciałeś zrobić Tomlinson!? - zaczął krzyczeć
Pan Louis się odwrócił. Kiedy usłyszał noski głos chłopaka, aż wzdrygnął. Chyba przeczuwał już, że nie będzie mu łatwo się tłumaczyć.
- Wróć do pokoju, kotku, widzę, że musimy jeszcze raz z moim 'kumplem' pogadać - zwrócił się do mnie i podał mi klucze.
Delilatnie pocałwałam go w policzek i popędziłam do sypialni. Chciałam jak najszybciej znaleć się pod kołdrą w objęciu ukochanego...

            KONIEC ROZDZIAŁU
Znów przestajecie komentować, przykro mi :'(
W takim razie rozdziały będą ukazywały się jeszcze rzadziej, 2 razy w tygodniu było by dobrze?
Przepraszam wiernych czytelników, ale wierzcie mi, nie jest mi łatwo pisać nowe rozdziały, a jeszcze brak komów bardziej mnie 'dobija'
Chcecie częściej rozdziały komentujcie. Przecież to noe boli. Z anonima też można, ale z tego nie korzystacie. No cóż, nie to nie :(
5 kom = niebawem next
Jak nie zaczniecie komentować, pomyślę nad zawieszeniem bloga.
A i mam pewien pomysł, zaufanym Czytelnikom napiszę na fb, na private. Chcę wiedzieć, czy jest dobry i czy jesteście za :)

czwartek, 25 grudnia 2014

Rozdział 37

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. On tyle dla mnie robi, naprawdę mnie kocha...
Lekko pocałowałam go w policzek i próbowałam się wydostać z jego mocnego uścisku.
Pomyślałam, że tym razem to ja mu zrobię śniadanie, przecież jakoś muszę mu się odwdzięczyć za to wszystko...
Kiedy już wstawałam z łóżka on momentalnie się zerwał.
- Gdzie się wybierasz? Chcesz mi uciec, piękna? Nigdzie cię nie puszczę - powiedział zaspany i pociągnął mnie za rękę.
Znów na nim wylądowałam. Ścisnął mnie tym razem jeszcze mocniej.
Posadził mnie sobie na kolanach. Delikatnie odgarnął kosmyk długich włosów, zachodzących mi na twarz i pocałował mnie w szyję.
- Gdzie chciałaś iść? - szepnął i oparł swój podbródek na moim obojczyku.
- Szłam do kuchni - usiłowałam mu to wyjaśnić
- No dobrze, ale następnym razem, jak będziesz chciała gdzieś pójść sama, to informuj mnie, proszę - jego zielone tęczówki zwrócone teraz były na moje źrenice.
- Uważasz, że chcę ci uciec? Nie ufasz mi, Harry? - zapytałam i odwróciłam głowę w stronę okna.
- Piękna, to nie o to chodzi, ja... ja się po prostu o ciebie boję, już kilka razy zostawiłem cię samą... Przecież wiesz, co by się stało, jeśli nie wróciłbym w odpowiednim momencie... - odpowiedział i delikatnie pocałował mnie w rękę.
- Kochasz mnie? - znałam odpowiedź...ale tak bardzo chciałam ten jego niski głos.
- Nawet sobie nie wyobrażasz jak. Ja nie umiem tego opisać. Ty jesteś dla mnie najważniejsza, rozumiesz? Najważniejsza... - powtórzył
Uśmiechnęłam się sama do siebie.
Z dnia na dzień coraz bardziej się w nim zakochiwałam. Nie wiem, co on w sobie ma, ale przyciąga mnie do siebie.
Ten jego szatański uśmieszek, zmienność, raz jest romantyczny, raz zgrywa bad boy'a, ale cały czas mnie komplementuje. On mnie tak docenia, przy nim, czuję się atrakcyjna, że ktoś mnie jednak kocha i że mam dla kogo żyć...
Od czasu, gdy go poznałam... tyle się zmieniło, a on, tyle lat minęło, on nadal jest taki sam.
Ufam mu bezgranicznie, jak nikomu innemu, może czasem zdarzają mu się wpadki, ale widzę, że on ich naprawdę żałuje i poprostu mu wybaczam...
                             ***
- Skoro teraz wiesz, gdzie mam zamiar iść, to mogę? - zapytałam i uśmiechnęłam się
- Teraz możesz, tylko weź ze sobą telefon i uważaj na siebie kotku - zgodził się
- Będę uważała.
Wziełam ze stolika w salonie swojego smartfona i wybiegłam na korytarz.
Zbiegłam po schodach i natknęłam się na...
A przecież mogłam zostać w domu... Znów problemy?... Co mnie jeszcze czeka?...

                 KONIEC ROZDZIAŁU
Jak tam święta? U mnie mega, dostałam torbę i zniszcz ten dziennik, a od siostry kalendarz z Londynem ♡♡♡ i książkę.
No ale nie przedłużam. Dziękuję za komentarze :)
5 kom = next jutro bądź w sobotę
A i jeszcze jedno, zdarza się, że zapominam o notatce do rozdziału. Tp tak, gdybym zapomniała dodać to zawsze 5 kom = next następnego dnia, bądź następnego następnego ( tak to się pisze? XD )
KOMENTUJCIE! ;**
            

wtorek, 23 grudnia 2014

Rozdział 36

Głęboko wciągnęłam powietrze i próbwałam unormować oddech. Już jestem bezpieczna, juź nic mi nie grozi. Harry jest ze mną, nikt mnie nie skrzywdzi...
Podniosłam głowę i spojrzałam na niego. Jedną ręką głaskał mnie po głowie, a drugą ocierał swoją krwawiącą, dolną wargę.
- Harry - powiedziałam i przytuliłam go.
- Nie płacz już - potarł ręką mój policzek.
- Ty krawawisz - wyjąkałam i spojrzałam na ranę
- Przeżyję - na jego twarzy pojawił się przenikliwy uśmiech.
- Gdzie masz apteczkę? - zapytałam i delikatnie dotknęłam jego czerwonych od uderzenia okolic oka.
- Tutaj - odpowiedział i wskazał palcem na drugą od góry szufladę.
Podeszłam do komody i wyciągnęłam z niej pudełko z opatrunkami. On w tym czasie położył się na łóżku.
Wyjęłam z niego wodę utlenioną i usiadłam obok niego.
- Tylko uważaj - uśmiechnął się i zamknął oczy
Bardzo uważnie przerarłam wodą zaczerwienione miejsca.
Zakręciłam buteleczkę i włożyłam ją do opakowania. Następnie wszystko odłożyłam tam, skąd to wzięłam.
Odwróciłam się i spojrzałam na chłopaka. On nadal miał zamknięte oczy.
- Już skończyłam - powiedziałam i uśmiechnęłam się
- Jak to? Ale mnie nadal boli - złapał się za policzek
- Hmmm no masz rację, szkoda tylko, że ranę masz z drugiej strony - zaśmiałam się
On wskazał palcem na (tym razem prawidłowy) policzek i dam znak, abym go tam pocałowała. Nachyliłam się nad nim, aby spełnić jego prośbę, ale on mnie wyprzedził. Złożył namiętny pocałunek na moich ustach i otworzył oczy. Położyłam się obok niego i przykryłam się kołdrą. Byłam bardzo zmęczona. Tyle płaczu, nerwów i strachu tego dnia doświadczyłam..
Chciałam tylko wtulić się w niego i odciąć się od wszystkiego, całego tego podłego świata...
Zamknęłam oczy i oparłam głowę o jego obojczyk.
- Dziękuję - wyszeptałam ledwie słyszalnie
- Nie ma za co, kikomu nie pozwolę cię skrzywdzić.
- Harry?
- Tak piękna?
- Co ty im zrobiłeś? - musiałam o to zapytać
- Nic poważnego, lekko ich tylko poturbowałem...
- Sam dałeś radę, przecież ich dwóch było? - byłam pod niezłum wrażeniem
- No wiesz... lata spędzone na siłowni i... - uśmiechnał się
- Mój bohater - szepnełam i pocałowałam go w policzek
Szybko zasnęłm...
Spałam krótko, cały czas sniły mi się jakieś koszmary.
Obudziłam sie rano mocno wtulona w Harry'ego...

poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 35

Ręce mi się trzęsły, a ze strachu zaczął mnie boleć brzuch. Wpatrywałam się w ich pełnie nienawiści oczy i przełykałam ślinę. Panowała przeraźliwa cisza, która najwidoczniej nie miała końca. Mnie szczerze powiedziawszy to bardzo pasowało. Błądziłam wzrokiem po pokoju co trochę natrafiając na szaro- niebieskie oczy pana Louis'a, lub brązowe tęczówki pana Zayn'a.
- Nie masz prawa się z nimi zadawać...- powiedział pan Tomlinson, przerwywjąc milczenie
Zwróciłam wzrok w jego stronę, a łzy jeszcze bardziej cisnęły mi się do oczu.
- Za to co zrobiłaś, musisz zostać ukarana - wtrącił pan Malik.
Tortury... to o tym mówili? Znów cierpienie, płacz i szpital. Znów będę musiała oglądać zmartwionego Harry'ego, chodzącego w tę i w tamtą, ciągle targającego burzę loków na głowie i przygryzającego dolną wargę... Może znów przejdę operację, tylko dwa razy poważniejszą, a może tym razem chłopak nie zdoła mnie uratwać...?  Możw tym razem umrę... opuszczę ten świat i wreszcie będę szczęśliwa?
Ale ja nie chcę odchodzić...
A może... może jest jednak cień szansy, może nie mówią o biciu?...
Usiłowałam się uspokoić i dodać sobie otuchy. Jest szansa, że nie powtórzy się ta męka, którą przeżyłam zaledwie tydzień temu...
- Idziesz z nami na tortury - odrzekł smętnie, zupełnie pozbawionym jakiego kolwiek współczucia, troski, empatii... głosem pan Malik
- Tak, tym razem Hazz nas nie powstrzyma, zapłacisz za swoje - dokończył wypowiedź przyjaciela pan Tomlinson
Czyli jednak...
Odwróciłam głowę w stronę drzwi. Cały czas miałam nadzieję, że Harry wróci, że ich powstrzyma, że nie pozwoli mnie skrzywdzić.
No dalej Hazz, to jest tak chwila, ostatnia szansa na to, abyś mnie uratował. Rozumiesz? Ostatnia...
Zamknęłam oczy i poczułam, że ktoś mocno ściska mój nadgarstek. Otworzyłam powieki i zobaczyłam, że moją rękę trzyma pan Zayn.
Pociągnął mnie za sobą w stronę drzwi.
To już koniec. A może lepiej było nie wracać do domu? Pan Louis już położył dłoń na klamce, kiedy ktoś go wyprzedził.
Drzwi powoli się uchyliły. Ujrzałam... wiecie kogo?
Tak, tak mojego wybawcę...
Trzymał w ręce tacę z  naleśnikami i dwoma kubkami z herbatą. Kiedy zobaczył to, co się działo. Jedzenie momentalnie wylądowało na podłodze.
- Zostaw ją - warknął
Zauważyłam, że jego mięśnie się napięły, uśmiech z jego twarzy zanikł, a dłonie zacisnęły się w pięści.
Uścisk słabł, a po chwili byłam wolna. Wykorzystałam chwilę ich nieuwagi i podbiegłam do chłopaka. Złapał mnie za rękę isplutł nasze palce.
- Idź do sypialni kotku - szepnął i puścił mnie.
Wykonałam jego polecenie. Usiadłam na łóżku i otarłam łzy spływające mi po policzku.
Słyszałam krzyki, tłuczenie się i trzaskanie drzwiami.
Zamknęłam oczy i przykryłam się kołdrą. Oby tylko jemu nic się nie stało...
Kilka minut później drzwi do pokoju, w którym się znajdowałam uchyliły się i ktoś usiadł obok mnie. Nie otwierałam oczu. Bałam się, że to nie on...
- Już wszystko będzie dobrze - usłyszałam niski głos...

       KONIEC ROZDZIAŁU
Zapraszam do komentowania. Pamiętjacie każdy kom pomaga w pisaniu.
Czytasz = komentujesz
5 kom = pojutrze next, jeśli nie, za tydzień :)
KOMENTUJCIE!!! ;)